Bogdan Wenta i jego powoli starzejaca sie dzis (wiec tez powoli mlodniejaca) druzyna wyrwali polska pilke reczna z niebytu.
Przypomnieli, ze kazdy prawie gral w szkole w "reke" i ze za nieboszczki komuny byly nawet jakies sukcesy. Przypomnial historie zmian nazw zwiazku szczypiornistow spowodowanych podobienstwo z nazwa PZPR, przypomnial, ze w Polsce jest Szczypiorno i ze handball to brutalna meska dtscyplina uprawiana tez przez kobiety.
Jego pierwszy wielki sukces - wicemistrzostwo swiata z Niemiec (ale zwycieswo w grupie z triumfujacycmi w koncu gospdarzami) -rozbudzil wielkie apetyty, spelnione czesciowo [ trzecie i czwarte miejsca w mistrzostwach swiata i Europy. Ale byly tez dwa dotkliwe rozczarowania, ktore tak jak start olimpijski w Pekinie, pokazaly ogrom niezrealizowanych mozliwosci.
Teraz uciekajacy (choc jeszcze bedacy w zasiegu) Londyn jest ostatnia szansa tej ekipy, choc nie wiadomo czy Wenty. Grajacy przewaznie w Niemczech zawodnicy zafundowali nam juz teraz - obok siatkarzy i moze siatkarek - piec lat wspanialych emocji .
Nie wiem jak bedzie dzis z Dania, ale jesli sie przyjrzec temu juz sukcesowi, to polski talent i nie zawsze udana improwizacja przeszly przez obrobke w szlifierniach Hiszpanii i Niemiec (wystarczy przyjrzec sie karierze zawodniczje Wenty).
Wiec trzymam dzisiaj kciuki,bo i trener i druzyna realizuja nas wszystkich i swoje wlasne dzieciece marzenia.
Nie mozna ich nie lubic. Mozna tylko pytac, czy - poza debiutantami - tym zrealizowanym finansowo ludziom jeszcze "chce sie chciec". Bo tylko jesli tak - osiem sekund to jest mnostwo czasu.
Komentarze